Amy pov.
Justin znów wybuchł śmiechem, spojrzał się na broń i na mnie, schował ponownie pistolet i przygryzł wargę.
-Kurwa.-Przeklął Justin po czym usiadł na łóżku chowając twarz w rękach.-Odwiozę cie do domu, ale jeśli powiesz komukolwiek o tym co się zdarzyło, przysięgam że zabije cie bez wahania.-Dodał wstając i otwierając drzwi.
Jechaliśmy bez słowa, to było dziwne miał mnie zabić a teraz odwozi do domu, życie zawsze szykuje pełno niespodzianek na pewno nie spodziewałam się tego, to że przyłożył mi pistolet do skroni i groził nie zmieniło moich uczuć które żywiłam do niego, może jest to chore ale gdy pozwolił mi wrócić do domu pokochałam go jeszcze mocniej, telefon Justina zaczął dzwonić, trzymając jedną dłonią kierownice drugą wsadził do kieszeni spodnie i wyjął telefon po czym przyłożył go do ucha.
-Już po problemie, będę na 17.-Powiedział Justin do telefonu, rozłączył się i rzucił Iphona na tylne siedzenie.-Jesteśmy, pamiętasz co mówiłem?.-Spytał Justin, kiwnęłam głową po czym nacisnęłam na klamkę uchyliłam drzwi.
-Możesz być pewny że nikt się nie dowie.-Wyszłam z samochodu i skierowałam się do domu.
Justin pov.
Kurwa czemu nie zabiłem jej?, odkąd skończyłem 17 lat zabijałem z łatwością każdego którego musiałem, przypominając sobie widok jej oczu przechodziły mnie dreszcze, w jej oczach nie odnalazłem strachu, jedyne co wyrażały to ulgę, ta dziewczyna jest dziwna, na myśl o niej uśmiech pojawił się na mojej twarzy, wjechałem na podjazd mojego domu zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i włożyłem jednego między wargi po czym odpaliłem czarną zapalniczką, chodząc do domu zastałem w salonie Paulo i Lee rozmawiających z moją matką.
-O już wróciłeś.-Uśmiechnęła się moja mama.-Co ja powiedziałam na temat palenia Justin?.-Spytała matka, wyjąłem papierosa z ust zaciągnąłem się trzy razy pod rząd i zgasiłem papierosa w popielniczcze.
-Grzeczny Bieber.-Zaśmiał się Lee, skopie mu dupę.
-Mamo możesz zostawić nas samych.-Matka na te słowa wyszła z salonu, a ja usiadłem koło Paulo na kanapie.-A więc.
-Około 18 Harry jedzie na Halle street odebrać nowy towar.-Paulo spojrzał na złoty zegarek który był zapięty na jego prawej ręce.-I mamy godzinę do wymyślenia jak bez lipy go sprzątnąć.
-To proste pojedziemy tam wsadzimy go do samochodu i zabijemy.-Powiedział Lee wstając z kanapy, Co on kurwa robi z nami?.
-Nie tak zjebie, pomyśl trochę.-Patrząc na Paulo który kiwnął głową abym dokończył zacząłem.- Na pewno nie będzie sam, a po za tym na Halle street jest pełno domów, najlepiej złapać go po drodze, gdy będzie jechał strzelimy kierowcy w łeb, stracą panowanie nad kierownicą i w pierdolą się w jakieś auta, w końcu będą przejeżdżać przez autostradę.-Wytłumaczyłem, Paulo wstał.
-Dobry pomysł, Bieber ty strzelisz ja będę kierował a ty Lee zacznij myśleć.-Wychodząc z salonu Paulo pokazał ręką abyśmy szli za nim, skierowaliśmy się do garażu, Paulo wyjął prawdziwą rejestracje i wziął się za wymienianie fałszywej w samochodzie gdy skończył otarł ręce o spodnie.-Wiecie jaki jest plan.-Kiwnęliśmy z Lee głową.-To dobrze, czeka nas długi wieczór...
Śledząc samochód Harry'ego, czekałem na moment kiedy w końcu dziś będę mógł użyć broni, widząc tira jedzącego za czarnym Jeep'em Harry'ego, czekałem na znak Lee kiedy w końcu będę mógł strzelić.
-Dobra Bieber dawaj.-Powiedział Lee, uchylając lekko okno przymknąłem jedno oko i gdy już wiedziałem że trafię idealnie, nacisnąłem za spust, chowając pod siedzenie swoje aka 47 przyglądałem się jak w Jeep'a wjeżdża tir waląc go z taką siłą że auto przewróciło się i na boku przejechało gdzieś 7 metrów kasując przy tym trzy inne auta.
-Kurwa Bieber udało ci się.-Stwierdził Paulo spojrzałem się na niego w lusterku.
-Mówisz jak by to nie było pewne, zawszę mi się udaje nie nazywam się Lee.-Odparłem.
-Stary masz jakiś problem?, to nie ja puszczam wolno sukę która może mnie udupić.-Odgryzł się Lee, uniosłem brwi i zacisnąłem pięści.
-Co to ma znaczyć?, Justin jeśli to prawda i będę musiał po tobie sprzątać zabije cie.-Powiedział Paulo, zabije chuja.
-Vegas zatrzymaj się.-Rozkazałem.-W tej chwili kurwa. Paulo zatrzymał się a ja szybko wysiadłem z naszego białego mitsubishi i otworzyłem drzwi z przodu wyciągając za koszulę Lee, wymierzyłem mu jeden cios w nos i złapałem za szyje patrząc jak jego twarz powoli zmienia kolory, poczułem czyjąś rękę na ramieniu odciągając mnie z całej siły odwracając się zobaczyłem Paulo.
-Bieber uspokój się!, dopierdalasz człowieku.-Paulo pomógł wstać z ziemi Lee.
-Jebcie się.-Krzyknąłem odchodząc od nich.
Amy pov.
Za Justin'a dostałam szlaban, przysięgam jeśli spotkam go jeszcze raz to go zabije, mój rodzic był śmieszny za to że wróciłam półtora godziny później od Zayna do domu nie mogę wychodzić przez 2 tygodnie, rozumiem gdybym wróciłam o 22 ale wróciłam przed 16-stą, wzięłam szybki prysznic i weszłam do pokoju, otworzyłam szafę w poszukiwaniu czegoś wygodnego w czym mogła bym spać, wybrałam białą bluzkę na ramiączkach i szare szorty.
-Ładnie wyglądasz.-Usłyszałam za sobą męski głos, odwróciłam się i spojrzałam na stojącego na balkonie Justina.-Przeziębisz się nie jest aż tak gorąco aby chodzić prawie goła i mokra przy otwartych drzwiach balkonowych.
-Co ty tu robisz, jak tu wszedłeś?.-Spytałam poprawiając ręcznik aby nie zobaczył czegoś czego nie powinien.
-Wiesz wejść na pierwsze piętro to nie problem.-Łobuzersko się uśmiechnął.
-Czego chcesz, przecież mówiłam że nic nie powiem.
-No tak ale chcę porozmawiać.
-O czym?.
I jest rozdział 7, jak sądzicie o czym Justin chce porozmawiać z Amy?
Ask Amy http://ask.fm/Amy1616 . Aka 47 to nazwa karabina.
Dziękuje Kasiu za pomoc przy blogu:) /Evka autorka
Ojej ja chce zeby oni byli razem :D i chce dalej
OdpowiedzUsuń